1) Rafał wybrał się na wycieczkę do lasu. Zabrał ze sobą ukochanego psa, Rokiego. Będziemy szukać wiosny - zawołał wesoło. Roki zamerdał ogonem i pobiegł w kierunku rzeki. Zatrzymał się i czekał na swojego pana. Chłopiec dołączył do pieska. Zobaczył wówczas wystające spod śniegu białe przebiśniegi. Brawo!
dodaj komentarz. Nie ma jeszcze komentarzy do tej gry. Bądź pierwszą osobą, która doda komentarz :) ORTOGRAFIA i język polski online, nauka pisania na klawiaturze, nauka czytania i poprawnego pisania, szkoła podstawowa.
1. Rozwiąż test ze znajomości lektury i prześlij na adres; a.smolinska@sp26gdynia.pl do 8.04.2020 r. 2. Zapoznaj się z notatką biograficzną Antoine de Sant- Exupery, autora książki „ Mały Książę” i wykonaj samodzielnie krótką notatkę T: Spotkanie z Małym Księciem – kontynuacja. Wykonaj zadania dotyczące lektury. 1.
TEST CZYTANIA ZE ZROZUMIENIEM Instrukcja dla ucznia • Uważnie przeczytaj polecenia do wszystkich zadań. • Zadania rozwiązuj po kolei, jeśli nie potrafisz rozwiązać któregoś zadania, przejdź do następnego. Do opuszczonego wrócisz, jeśli będziesz miał czas. Swoje odpowiedzi zapisuj czytelnie.
Lesktura Latarnik Henryka Sienkiewicza.Test ze znajomosci ksiazki Opium w rosole; Zwroc uwage na atmosfere panujaca w domu Jedwabinskich. sprawiedliwosci.Pod wplywem lektury bohater oczami wyobrazni zobaczyl rodzinna wies.
Test cichego czytania ze zrozumieniem w klasie I. 1 / 21 Sprawdzian opracowaly: Maria Krupa, Dorota Lewosz, Urszula Normantowicz, Elzbieta Olechno KOD UCZNIA Sprawdzian diagnozujacy w klasach piatych Instrukcja dla ucznia 1.TEST SPRAWDZAJ ACY
hqRn. Bezdomność: 1 2 Książka: 1 Los: 1 2 Morze: 1 2 Natura: 1 Niedziela: 1 Obraz świata: 1 Ojczyzna: 1 2 Poezja: 1 Polak: 1 2 Rośliny: 1 Samotnik: 1 2 Starość: 1 Tęsknota: 1 Upadek: 1 Walka: 1 2 Woda: 1 Wspomnienia: 1 Zwierzęta: 1 Żołnierz: 1 2 Życie jako wędrówka: 1 2 Żywioły: 1 Latarnik Opowiadanie to osnute jest na wypadku rzeczywistym, o którym w swoim czasie pisał J. Horain w jednej ze swoich korespondencyj z Ameryki. 1Pewnego razu zdarzyło się, że latarnik w Aspinwall[1], niedaleko Panamy, przepadł bez wieści. Ponieważ stało się to wśród burzy, przypuszczano, że nieszczęśliwy musiał podejść nad sam brzeg skalistej wysepki, na której stoi latarnia, i został spłukany przez bałwan. Przypuszczenie to było tym prawdopodobniejsze, że na drugi dzień nie znaleziono jego łódki stojącej w skalistym wrębie. Zawakowało[2] tedy[3] miejsce latarnika, które trzeba było jak najprędzej obsadzić, ponieważ latarnia niemałe ma znaczenie tak dla ruchu miejscowego, jak i dla okrętów idących z New Yorku do Panamy. Zatoka Moskitów obfituje w piaszczyste ławice i zaspy, między którymi droga nawet w dzień jest trudna, w nocy zaś, zwłaszcza wśród mgieł podnoszących się często na tych ogrzewanych podzwrotnikowym słońcem wodach prawie niepodobna. Jedynym wówczas przewodnikiem dla licznych statków bywa światło latarni. Kłopot wynalezienia nowego latarnika spadł na konsula Stanów Zjednoczonych, rezydującego w Panamie, a był to kłopot niemały, raz z tego powodu, że następcę trzeba było znaleźć koniecznie w ciągu dwunastu godzin; po wtóre, następca musiał być nadzwyczaj sumiennym człowiekiem, nie można więc było przyjmować byle kogo; na koniec w ogóle kandydatów na posadę brakło. Życie na wieży jest nadzwyczaj trudne i bynajmniej nie uśmiecha się rozpróżniaczonym i lubiącym swobodną włóczęgę ludziom Południa. Latarnik jest niemal więźniem. Z wyjątkiem niedzieli nie może on wcale opuszczać swej skalistej wysepki. Łódź z Aspinwall przywozi mu raz na dzień zapasy żywności i świeżą wodę, po czym przywożący oddalają się natychmiast, na całej zaś wysepce, mającej morgę rozległości, nie ma nikogo. Latarnik mieszka w latarni, utrzymuje ją w porządku; w dzień daje znaki wywieszaniem różnokolorowych flag wedle wskazówek barometru, w wieczór zaś zapala światło. Nie byłaby to wielka robota, gdyby nie to, że chcąc się dostać z dołu do ognisk na szczyt wieży, trzeba przejść przeszło czterysta schodów krętych i nader wysokich, latarnik zaś musi odbywać tę podróż czasem i kilka razy dziennie. W ogóle jest to życie klasztorne, a nawet więcej niż klasztorne, bo pustelnicze. Nic też dziwnego, że Mr. Izaak Falconbridge był w niemałym kłopocie, gdzie znajdzie stałego następcę po nieboszczyku, i łatwo zrozumieć jego radość, gdy najniespodzianiej następca zgłosił się jeszcze tegoż samego dnia. Był to człowiek już stary, lat siedmiudziesiąt albo i więcej, ale czerstwy, wyprostowany, mający ruchy i postawę żołnierza. Włosy miał zupełnie białe, płeć[4] spaloną, jak u Kreolów, ale sądząc z niebieskich oczu, nie należał do ludzi Południa. Twarz jego była przygnębiona i smutna, ale uczciwa. Na pierwszy rzut oka podobał się Falconbridge'owi. Pozostało go tylko wyegzaminować, wskutek czego wywiązała się następująca rozmowa: 2Los, Polak, Walka, Żołnierz— Skąd jesteście? 3— Jestem Polak. 4— Coście robili dotąd? 5— Tułałem się. 6— Latarnik powinien lubić siedzieć na miejscu. 7— Potrzebuję odpoczynku. 8— Czy służyliście kiedy? Czy macie świadectwa uczciwej służby rządowej? 9Stary człowiek wyciągnął z zanadrza spłowiały jedwabny szmat, podobny do strzępu starej chorągwi. Rozwinął go i rzekł: 10— Oto są świadectwa. Ten krzyż dostałem w roku trzydziestym. Ten drugi jest hiszpański z wojny karlistowskiej; trzeci to legia francuska; czwarty otrzymałem na Węgrzech. Potem biłem się w Stanach przeciw południowcom, ale tam nie dają krzyżów — więc oto papier. 11Falconbridge wziął papier i zaczął czytać. 12— Hm! Skawiński? To jest wasze nazwisko?… Hm!… Dwie chorągwie zdobyte własnoręcznie w ataku na bagnety… Byliście walecznym żołnierzem! 13— Potrafię być i sumiennym latarnikiem. 14— Trzeba tam co dzień wchodzić po kilka razy na wieżę. Czy nogi macie zdrowe? 15— Przeszedłem piechotą „pleny[5]”. 16— All right! Czy jesteście obeznani ze służbą morską? 17— Trzy lata służyłem na wielorybniku. 18— Próbowaliście różnych zawodów? 19— Nie zaznałem tylko spokojności. 20— Dlaczego? 21Stary człowiek ruszył ramionami. 22— Taki los… 23— Wszelako na latarnika wydajecie mi się za starzy. 24— Sir — ozwał się nagle kandydat wzruszonym głosem. — Jestem bardzo znużony i skołatany. Dużo, widzicie, przeszedłem. Miejsce[6] to jest jedno z takich, jakie najgoręcej pragnę otrzymać. Jestem stary, potrzebuję spokoju! Potrzebuję sobie powiedzieć: tu już będziesz siedział, to jest twój port. Ach, Sir! To od was tylko zależy. Drugi raz się może taka posada nie zdarzy. Co za szczęście, że byłem w Panamie… Błagam was… Jak mi Bóg miły, jestem jak statek, który jeśli nie wejdzie do portu, to zatonie… Jeśli chcecie uszczęśliwić człowieka starego… Przysięgam, że jestem uczciwy, ale… Dość mam już tego tułactwa… 25Niebieskie oczy starca wyrażały tak gorącą prośbę, że Falconbridge, który miał dobre, proste serce, czuł się wzruszony. 26— Well[7]! — rzekł. — Przyjmuję was. Jesteście latarnikiem. 27Twarz starego zajaśniała niewypowiedzianą radością. 28— Dziękuję. 29— Czy możecie dziś jechać na wieżę? 30— Tak jest. 31— Zatem good bye!… Jeszcze słowo: za każde uchybienie w służbie dostaniecie dymisję. 32— All right! 33Tegoż samego jeszcze wieczora, gdy słońce stoczyło się na drugą stronę międzymorza, a po dniu promiennym nastąpiła noc bez zmierzchu, nowy latarnik widocznie był już na miejscu, bo latarnia rzuciła jak zwykle na wody swoje snopy jaskrawego światła. Noc była zupełnie spokojna, cicha, prawdziwie podzwrotnikowa, przesycona jasną mgłą, tworzącą koło księżyca wielki, zabarwiony tęczowo krąg o miękkich, nieujętych brzegach. Morze tylko burzyło się, ponieważ przypływ wzbierał. Skawiński stał na balkonie, tuż koło olbrzymich ognisk, podobny z dołu do małego, czarnego punkciku. Próbował zebrać myśl i objąć swe nowe położenie. Ale myśl jego była nadto pod naciskiem, by mogła snuć się prawidłowo. BezdomnośćCzuł on coś takiego, co czuje szczuty zwierz, gdy wreszcie schroni się przed pogonią na jakiejś niedostępnej skale lub w pieczarze. Nadszedł nareszcie dla niego czas spokoju. Poczucie bezpieczeństwa napełniło jakąś niewysłowioną rozkoszą jego duszę. Oto mógł na tej skale po prostu urągać dawnemu tułactwu, dawnym nieszczęściom i niepowodzeniom. Był on naprawdę jak okręt, któremu burza łamała maszty, rwała liny, żagle, którym rzucała od chmur na dno morza, w który biła falą, pluła pianą — a który jednak zawinął do portu. Obrazy tej burzy przesuwały się teraz szybko w jego myśli w przeciwstawieniu do cichej przyszłości, jaka miała się rozpocząć. Część swych dziwnych kolei opowiadał sam Falconbridge'owi, nie wspomniał jednak o tysiącznych innych przygodach. Miał on nieszczęście, że ilekroć rozbił gdzie namiot i rozniecił ognisko, by się osiedlić stale, jakiś wiatr wyrywał kołki namiotu, rozwiewał ognisko, a jego samego niósł na stracenie. Życie jako wędrówkaSpoglądając teraz z wieżowego balkonu na oświecone fale, wspominał o wszystkim, co przeszedł. Oto bił się w czterech częściach świata — i na tułaczce próbował wszystkich niemal zawodów. Pracowity i uczciwy, nieraz dorabiał się grosza i zawsze tracił go wbrew wszelkim przewidywaniom i największej ostrożności. Był kopaczem złota w Australii, poszukiwaczem diamentów w Afryce, strzelcem rządowym w Indiach Wschodnich. Gdy w swoim czasie założył w Kalifornii farmę, zgubiła go susza; próbował handlu z dzikimi plemionami zamieszkującymi wnętrze Brazylii: tratwa jego rozbiła się na Amazonce, on sam zaś bezbronny i prawie nagi tułał się w lasach przez kilka tygodni, żywiąc się dzikim owocem, narażony co chwila na śmierć w paszczy drapieżnych zwierząt. Założył warsztat kowalski w Helenie, w Arkansas, i — spalił się w wielkim pożarze całego miasta. Następnie w Górach Skalistych dostał się w ręce Indian i cudem tylko został wybawiony przez kanadyjskich strzelców. Służył jako majtek na statku kursującym między Bahią i Bordeaux, potem jako harpunnik na wielorybniku: oba statki rozbiły się. Miał fabrykę cygar w Hawanie — został okradziony przez wspólnika w chwili, gdy sam leżał chory na „vomito”. LosWreszcie przybył do Aspinwall — i tu miał być kres jego niepowodzeń. Cóż go bowiem mogło doścignąć jeszcze na tej skalistej wysepce? Ani woda, ani ogień, ani ludzie. Zresztą od ludzi Skawiński niewiele doznał złego. Częściej spotykał dobrych niż złych. 34Zdawało się natomiast, że prześladują go wszystkie cztery żywioły. Ci, co go znali, mówili, że nie ma szczęścia, i tym objaśniali wszystko. On sam wreszcie stał się trochę maniakiem. Wierzył, że jakaś potężna a mściwa ręka ściga go wszędzie, po wszystkich lądach i wodach. Nie lubił jednak o tym mówić; czasem tylko, gdy go pytano, czyja to miała być ręka, ukazywał tajemniczo na Gwiazdę Polarną i odpowiadał, że to idzie stamtąd… Rzeczywiście, niepowodzenia jego były tak stałe, że aż dziwne, i łatwo mogły zabić gwóźdź w głowie, zwłaszcza temu, kto ich doznawał. Zresztą miał cierpliwość Indianina i wielką spokojną siłę oporu, jaka płynie z prawości serca. W swoim czasie na Węgrzech dostał kilkanaście pchnięć bagnetem, bo nie chciał chwycić za strzemię, które mu ukazywano jako środek ratunku, i krzyczeć: pardon. Tak samo nie poddawał się i nieszczęściu. Lazł pod górę tak pracowicie, jak mrówka. Zepchnięty sto razy, rozpoczynał spokojnie swoją podróż po raz setny pierwszy. Był to w swoim rodzaju szczególniejszy dziwak. Stary ten żołnierz, opalony Bóg wie w jakich ogniach, zahartowany w biedach, bity i kuty, miał serce dziecka. W czasie epidemii na Kubie zapadł na nią dlatego, że oddał chorym wszystką swoją chininę, której miał znaczny zapas, nie zostawiwszy sobie ani grama. 35Było w nim jeszcze i to dziwnego, że po tylu zawodach zawsze był pełen ufności i nie tracił nadziei, że jeszcze wszystko będzie dobrze. W zimie ożywiał się zawsze i przepowiadał jakieś wielkie wypadki. Czekał ich niecierpliwie i myślą o nich żył lata całe… Ale zimy mijały jedne za drugimi i Skawiński doczekał się tylko tego, że ubieliły mu głowę. Wreszcie zestarzał się — począł tracić energię. TęsknotaCierpliwość jego poczynała być coraz podobniejsza do rezygnacji. Dawny spokój zmienił się w skłonność do roztkliwiania się i ten hartowny żołnierz jął przeradzać się w beksę gotowego załzawić się z lada powodu. Prócz tego od czasu do czasu tłukła go najstraszliwsza nostalgia, którą podniecała lada okoliczność: widok jaskółek, szarych ptaków podobnych do wróbli, śniegi na górach lub zasłyszana jakaś nuta, podobna do słyszanej niegdyś… Życie jako wędrówkaNa koniec opanowała go tylko jedna myśl: myśl spoczynku. Owładnęła ona starcem zupełnie i wchłonęła w siebie wszelkie inne pragnienia i nadzieje. Wieczny tułacz nie mógł już sobie wymarzyć nic bardziej upragnionego, nic droższego nad jaki spokojny kąt, w którym by mógł odpocząć i czekać cicho kresu. Może właśnie dlatego, że szczególne jakieś dziwactwo losu rzucało nim po wszystkich morzach i krajach tak, że prawie nie mógł tchu złapać, wyobrażał sobie, że największym ludzkim szczęściem jest — tylko nie tułać się. Co prawda, to i należało mu się takie skromne szczęście, ale tak już był zwyczajny zawodów, że myślał o tym, jak w ogóle ludzie marzą o czymś niedoścignionym. Spodziewać się nie śmiał. Tymczasem niespodzianie w ciągu dwunastu godzin dostał posadę jakby wybraną dla siebie ze wszystkich na świecie. Nic też dziwnego, że gdy wieczorem zapalił swoją latarnię, był jakby odurzony, że pytał sam siebie, czy to prawda, i nie śmiał odpowiedzieć: tak. A tymczasem rzeczywistość przemawiała do niego nieprzepartymi dowodami; więc godziny jedna za drugą spływały mu na balkonie. Patrzył, nasycał się, przekonywał. MorzeMogłoby się zdawać, że pierwszy raz w życiu widział morze, bo północ wybiła już na aspinwallskich zegarach, a on jeszcze nie opuszczał swojej powietrznej wyżyny — i patrzył. W dole pod jego stopami grało morze. Soczewka latarni rzucała w ciemność olbrzymi ostrokrąg światła, poza którym oko starca ginęło w dali czarnej zupełnie, tajemniczej i strasznej. Ale dal owa zdawała się biegnąć ku światłu. Długie wiorstowe fale wytaczały się z ciemności i rycząc szły aż do stóp wysepki, a wówczas widać było spienione ich grzbiety, połyskujące różowo w świetle latarni. Woda, ŻywiołyPrzypływ wzmagał się coraz bardziej i zalewał piaszczyste ławice. Tajemnicza mowa oceanu dochodziła z pełni coraz potężniej i głośniej, podobna czasem do huku armat, to do szumu olbrzymich lasów, to do dalekiego, zmąconego gwaru głosów ludzkich. Chwilami cichło. Potem o uszy starca odbijało się kilka wielkich westchnień, potem jakieś łkania — i znów groźne wybuchy. Wreszcie wiatr zwiał mgłę, ale napędził czarnych, poszarpanych chmur, które przysłaniały księżyc. Z zachodu poczynało dąć coraz mocniej. Bałwany skakały z wściekłością na urwisko latarni, oblizując już pianą i podmurowanie. W dali pomrukiwała burza. Na ciemnej, wzburzonej przestrzeni zabłysło kilka zielonych latarek, pouwieszanych do masztów okrętowych. Zielone owe punkciki to wznosiły się wysoko, to zapadały w dół, to chwiały się na prawo i na lewo. Skawiński zeszedł do swej izby. Burza poczęła wyć. Tam, na dworze, ludzie na owych okrętach walczyli z nocą, z ciemnością, z falą; w izbie zaś spokojnie było i cicho. Nawet odgłosy burzy słabo przedzierały się przez grube mury i tylko miarowe tik–tak! zegara kołysało utrudzonego starca jakby do snu. II 36Samotnik, StarośćZaczęły płynąć godziny, dnie i tygodnie… Majtkowie twierdzą, że czasem, gdy morze bardzo jest rozhukane, woła coś na nich wśród nocy i ciemności po nazwisku. Jeżeli nieskończoność morska może tak wołać, to być może, że gdy się człowiek zestarzeje, woła także na niego i inna nieskończoność, jeszcze ciemniejsza i bardziej tajemnicza, a im jest bardziej zmęczony życiem, tym milsze są mu te nawoływania. Ale, by ich słuchać, trzeba ciszy. Prócz tego starość lubi się odosabniać, jakby w przeczuciu grobu. Latarnia była już dla Skawińskiego takim półgrobem. Nic jednostajniejszego, jak podobne życie na wieży. Młodzi ludzie, jeśli się na nie godzą, to po pewnym czasie opuszczają służbę. Latarnik też bywa zazwyczaj człekiem niemłodym, posępnym i zamkniętym w sobie. Gdy wypadkiem porzuci swoją latarnię i dostanie się między ludzi, chodzi wśród nich jak człowiek zbudzony z głębokiego snu. Na wieży brak wszelkich drobnych wrażeń, które w zwykłym życiu uczą stosować wszystko do siebie. Wszystko, z czym styka się latarnik, jest olbrzymie i pozbawione zwartych, określonych kształtów. Niebo — to jeden ogół, woda — to drugi, a wśród tych nieskończoności samotna dusza ludzka! Jest to życie, w którym myśl jest raczej ciągłym zadumaniem się, a z tego zadumania nie budzi latarnika nic, nawet jego zajęcia. Dzień do dnia staje się podobny jak dwa paciorki w różańcu i chyba zmiany pogody stanowią jedyną rozmaitość. Skawiński jednak czuł się tak szczęśliwym, jak nigdy w życiu nie był. MorzeWstawał świtaniem, brał posiłek, czyścił soczewki latarni, a potem, siadłszy na balkonie, wpatrywał się w dal morską i oczy jego nie mogły się nigdy nasycić obrazami, które przed sobą widział. Zwykle na olbrzymim turkusowym tle widać było stada wydętych żagli, świecących w promieniach słońca tak mocno, że aż oczy mrużyły się pod nadmiarem blasku; czasem statki, korzystając z wiatrów, które pasatami zowią, szły wyciągniętym szeregiem jedne za drugimi, podobne do łańcucha mew lub albatrosów. Czerwone beczki wskazujące drogę kołysały się na fali lekkim, łagodnym ruchem; między żaglami pojawiał się co dnia w południe olbrzymi szarawy pióropusz dymu. To parowiec z New Yorku wiózł podróżnych i towary do Aspinwall, ciągnąc za sobą długi, spieniony szlak piany. Z drugiej strony balkonu widział Skawiński, jak na dłoni, Aspinwall i jego ruchliwy port, a w nim las masztów, łodzie i łódki; nieco zaś dalej białe domy i wieżyczki miasta. Z wysokości latarni domki były podobne do gniazd mew, łodzie do żuków, a ludzie poruszali się jak małe punkciki na białym, kamiennym bulwarku. Z rana lekki wschodni powiew przynosił zmieszany gwar życia ludzkiego, nad którym górował świst parowców. W południe nadchodziła godzina sjesty. Ruch w porcie ustawał; mewy kryły się w szczerby skał, fale słabły i stawały się jakieś leniwe, a wówczas na lądzie, na morzu i na latarni nastawała chwila niezmąconej niczym ciszy. Żółte piaski, z których odpłynęły fale, lśniły na kształt złotych plam na obszarach wodnych; słup wieżowy odrzynał się twardo w błękicie. Potoki promieni słonecznych lały się z nieba na wodę, na piaski i na urwiska. Wówczas i starca ogarniała jakaś niemoc, pełna słodyczy. Czuł, że ten odpoczynek, którego używa, jest wyborny, a gdy pomyślał, że będzie trwały, to mu już niczego nie brakło. Skawiński rozmarzał się własnym szczęściem, ale że człowiek łatwo oswaja się z lepszym losem, stopniowo nabierał wiary i ufności, myślał bowiem, że jeśli ludzie budują domy dla inwalidów, to dlaczegóżby Bóg nie miał wreszcie przygarnąć swego inwalidy? Czas upływał i utrwalał go w tym przekonaniu. Stary zżył się z wieżą, z latarnią, z urwiskiem, z ławicami piasku i samotnością. Poznał się także i z mewami, które niosły się w załamach skalnych, a wieczorem odprawiały wiece na dachu latarni. Skawiński rzucał im zwykle resztki swego jadła, tak zaś przyswoiły się wkrótce, że gdy to czynił potem, to otaczała go prawdziwa burza białych skrzydeł, stary zaś chodził między ptastwem[8] jak pastuch między owcami. W czasie odpływu wyprawiał się na niskie piaszczyste ławice, na których zbierał smaczne ślimaki i piękne perłowe konchy żeglarków, które odpływająca fala osadzała na piasku. W nocy przy świetle księżyca i latarni chodził na ryby, którymi roiły się załamy skalne. RoślinyW końcu pokochał swoją skałę i swoją bezdrzewną wysepkę, porośniętą tylko drobnymi, tłustymi roślinkami, sączącymi lepką żywicę. Ubóstwo wysepki wynagradzały mu zresztą dalsze widoki. W południowych godzinach, gdy atmosfera stawała się bardzo przezroczystą, widać było całe międzymorze, aż do Pacyfiku, pokryte najbujniejszą roślinnością. Skawińskiemu wydawało się wówczas, że widzi jeden olbrzymi ogród. Pęki kokosów i olbrzymich muz układały się jakby w przepyszne czubiaste bukiety, tuż zaraz za domami Aspinwallu. Dalej, między Aspinwall a Panamą, widać było ogromny las, nad którym co rano i pod noc zwieszał się czerwonawy opar wyziewów — las prawdziwie podzwrotnikowy, zalany u spodu stojącą wodą, oplatany lianami, szumiący jedną falą olbrzymich storczyków, palm, drzew mlecznych, żelaznych i gumowych. 37Natura, ZwierzętaPrzez swą strażniczą lunetę stary mógł dojrzeć nie tylko drzewa, nie tylko rozłożyste liście bananów, ale nawet gromady małp, wielkich marabutów i stada papug, wzbijające się czasem jak tęczowa chmura nad lasem. Skawiński znał z bliska podobne lasy, gdyż po rozbiciu się na Amazonce błąkał się całe tygodnie wśród podobnych zielonych sklepień i gąszczów. Wiedział, ile pod cudną, śmiejącą się powierzchnią ukrywa się niebezpieczeństw i śmierci. Wśród nocy, jakie w nich spędził, słyszał z bliska grobowe głosy wyjców i ryki jaguarów, widział olbrzymie węże kołyszące się na kształt lianów na drzewach; znał owe senne jeziora leśne, przepełnione drętwami i rojące się od krokodylów. Wiedział, pod jakim jarzmem żyje człowiek w tych niezgłębionych puszczach, w których pojedyncze liście przenoszą dziesięciokrotnie jego wielkość, w których mrowią się krwiożercze moskity, pijawki drzewne i olbrzymie jadowite pająki. Obraz świata, SamotnikWszystkiego sam doznał, sam doświadczył, wszystko sam przecierpiał; toteż tym większą mu teraz sprawiało rozkosz patrzeć z wysokości na owe matos, podziwiać ich piękność, a być zasłoniętym od zdrad. NiedzielaJego wieża chroniła go przed wszelkim złem. Opuszczał ją też tylko czasami w niedzielę z rana. Przywdziewał wtedy granatową kapotę strażniczą ze srebrnymi guzami, na piersiach zawieszał swoje krzyże i jego mleczna głowa podnosiła się z pewną dumą, gdy słyszał przy wyjściu z kościoła, jak Kreole mówili między sobą: „Porządnego mamy latarnika”. — „I nie heretyk, chociaż Yankee!” Wracał jednak natychmiast po mszy na wyspę i wracał szczęśliwy, bo zawsze jeszcze nie dowierzał stałemu lądowi. W niedzielę także odczytywał sobie hiszpańską gazetę, którą zakupywał w mieście, lub nowojorskiego »Heralda«, pożyczanego u Falconbridge'a — i szukał w nich skwapliwie wiadomości z Europy. Biedne stare serce! Na tej wieży strażniczej i na drugiej półkuli biło jeszcze dla kraju… Czasem także, gdy łódź przywożąca mu co dzień żywność i wodę przybiła do wysepki, schodził z wieży na gawędę ze strażnikiem Johnsem. Potem jednak widocznie zdziczał. Przestał bywać w mieście, czytywać gazety i schodzić na polityczne rozprawy Johnsa. Upływały całe tygodnie w ten sposób, że nikt jego nie widział ani on nikogo. Jedynym znakiem, że stary żyje, było tylko znikanie żywności pozostawianej na brzegu i światło latarni zapalane co wieczór z taką regularnością, z jaką słońce wstaje rankiem z wody w tamtych stronach. Widocznie stary zobojętniał dla świata. Powodem tego nie była nostalgia, ale właśnie to, że przeszła i ona nawet w rezygnację. Cały świat teraz zaczynał się dla starca i kończył się na jego wysepce. Zżył się już z myślą, że nie opuści wieży do śmierci, i po prostu zapomniał, że jest jeszcze coś poza nią. Przy tym stał się mistykiem. Łagodne niebieskie jego oczy poczęły być jak oczy dziecka, zapatrzone wiecznie i jakby utkwione w jakiejś dali. W ciągłym odosobnieniu i wobec otoczenia nadzwyczaj prostego a wielkiego począł stary tracić poczucie własnej odrębności, przestawał istnieć jakoby osoba, a zlewał się coraz więcej z tym, co go otaczało. Nie rozumował nad tym, czuł tylko bezwiednie, ale w końcu zdawało mu się, że niebo, woda, jego skała, wieża i złote ławice piasku, i wydęte żagle, i mewy, odpływy i przypływy, to jakaś wielka jedność i jedna, ogromna tajemnicza dusza; on zaś sam pogrąża się w tej tajemnicy i czuje ową duszę, która żyje i koi się. Zatonął, ukołysał się, zapamiętał — i w tym ograniczeniu własnego, odrębnego bytu, w tym pół czuwaniu, pół śnie znalazł spokój tak wielki, że prawie podobny do półśmierci. III 38Ale nadeszło przebudzenie. 39KsiążkaPewnego razu, gdy łódź przywiozła wodę i zapasy żywności, Skawiński, zeszedłszy w godzinę później z wieży, spostrzegł, że prócz zwykłego ładunku jest jeszcze jedna paczka więcej. Na wierzchu paczki były marki pocztowe Stanów Zjednoczonych i wyraźny adres „Skawiński Esq.”, wypisany na grubym żaglowym płótnie. Rozciekawiony starzec przeciął płótno i ujrzał książki: wziął jedną do ręki, spojrzał i położył na powrót, przy czym ręce poczęły mu drżeć mocno. Przysłonił oczy, jakby im nie wierząc; zdawało mu się, że śni — książka była polska. Co to miało znaczyć?! Kto mu mógł przysłać książkę? W pierwszej chwili zapomniał widocznie, iż jeszcze na początku swej latarniczej kariery przeczytał pewnego razu w pożyczonym od konsula »Heraldzie« o zawiązaniu polskiego Towarzystwa w New Yorku i że zaraz przesłał Towarzystwu połowę swej miesięcznej pensji, z którą zresztą nie miał co robić na wieży. Towarzystwo wywdzięczając się przysyłało książki. Przyszły one drogą naturalną, ale w pierwszej chwili starzec nie mógł pochwytać tych myśli. Polskie książki w Aspinwall, na jego wieży, wśród jego samotności, była to dla niego jakaś nadzwyczajność, jakieś tchnienie dawnych czasów, cud jakiś. Teraz wydało mu się, jak owym żeglarzom wśród nocy, że coś zawołało na niego po imieniu głosem bardzo kochanym, a zapomnianym prawie. Przesiedział chwilę z zamkniętymi oczyma i był prawie pewny, że gdy je otworzy, sen zniknie. Nie! Rozcięta paczka leżała przed nim wyraźnie, oświecona blaskiem popołudniowego słońca, a na niej otwarta już książka. Poezja, Polak, WalkaGdy stary wyciągnął znowu po nią rękę, słyszał wśród ciszy bicie własnego serca. Spojrzał: były to wiersze. Na wierzchu stał wypisany wielkimi literami tytuł, pod spodem zaś imię autora. Imię to nie było Skawińskiemu obce; wiedział, że należy ono do wielkiego poety, którego nawet i utwory czytywał po trzydziestym roku w Paryżu. Potem, wojując w Algerze i w Hiszpanii, słyszał od rodaków o coraz wzrastającej sławie wielkiego wieszcza, ale tak przywykł wówczas do karabina, że i do ręki nie brał książek. W czterdziestym dziewiątym roku wyjechał do Ameryki i w awanturniczym życiu, jakie prowadził, prawie nie spotykał Polaków, a nigdy książek polskich. Z tym większą też skwapliwością i z tym żywiej bijącym sercem przewrócił kartę tytułową. Zdało mu się teraz, że na jego samotnej skale poczyna się dziać coś uroczystego. Jakoż była to chwila wielkiego spokoju i ciszy. Zegary aspinwallskie wybiły piątą po południu. Jasnego nieba nie zaciemniała żadna chmurka, kilka mew tylko pławiło się w błękitach. Ocean był ukołysany. Nadbrzeżne fale zaledwie bełkotały z cicha, rozpływając się łagodnie po piaskach. W dali śmiały się białe domy Aspinwallu i cudne grupy palm. Naprawdę było jakoś uroczyście, a cicho i poważnie. Nagle wśród tego spokoju natury rozległ się drżący głos starego, który czytał głośno, by się samemu lepiej rozumieć: Litwo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie! Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie… 40Skawińskiemu zabrakło głosu. Litery poczęły mu skakać do oczu; w piersi coś urwało się i szło na kształt fali od serca wyżej i wyżej, tłumiąc głos, ściskając za gardło… Chwila jeszcze, opanował się i czytał dalej: Panno Święta, co jasnej bronisz Częstochowy I w Ostrej świecisz Bramie! Ty, co gród zamkowy Nowogrodzki ochraniasz z jego wiernym ludem! Jak mnie, dziecko, do zdrowia powróciłaś cudem, (Gdy od płaczącej matki pod Twoją opiekę Ofiarowany, martwą podniosłem powiekę I zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu Iść, za zwrócone życie podziękować Bogu), Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono… 41OjczyznaWezbrana fala przerwała tamę woli. Stary ryknął i rzucił się na ziemię; jego mleczne włosy zmieszały się z piaskiem nadmorskim. Oto czterdzieści lat dobiegało, jak nie widział kraju, i Bóg wie ile, jak nie słyszał mowy rodzinnej, a tu tymczasem ta mowa przyszła sama do niego — przepłynęła ocean i znalazła go, samotnika, na drugiej półkuli, taka kochana, taka droga, taka śliczna! We łkaniu, jakie nim wstrząsało, nie było bólu, ale tylko nagle rozbudzona niezmierna miłość, przy której wszystko jest niczym… On po prostu tym wielkim płaczem przepraszał tę ukochaną, oddaloną za to, że się już tak zestarzał, tak zżył z samotną skałą i tak zapamiętał, iż się w nim i tęsknota poczynała zacierać. A teraz „wracał cudem” — więc się w nim serce rwało. Chwile mijały jedna za drugą: on wciąż leżał. Mewy przyleciały nad latarnię, pokrzykując jakby niespokojne o swego starego przyjaciela. Nadchodziła godzina, w której je karmił resztkami swej żywności, więc kilka z nich zleciało z wierzchu latarni aż do niego. Potem przybyło ich coraz więcej i zaczęły go dziobać lekko i furkotać skrzydłami nad jego głową. Szumy skrzydeł zbudziły go. Wypłakawszy się, miał teraz w twarzy jakiś spokój i rozpromienienie, a oczy jego były jakby natchnione. Oddał bezwiednie całą swoją żywność ptakom, które rzuciły się na nią z wrzaskiem, a sam wziął znowu książkę. Słońce już było przeszło nad ogrodami i nad dziewiczym lasem Panamy i staczało się z wolna za międzymorze, ku drugiemu oceanowi, ale i Atlantyk był jeszcze pełen blasku, w powietrzu widno zupełnie, więc czytał dalej: Tymczasem przenoś duszę moją utęsknioną Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych… 42Ojczyzna, Wspomnienia, ŻołnierzZmierzch dopiero zatarł litery na białej karcie, zmierzch krótki jak mgnienie oka. Starzec oparł głowę o skałę i przymknął oczy. A wówczas „Ta, co jasnej broni Częstochowy” zabrała jego duszę i przeniosła „do tych pól malowanych zbożem rozmaitym”. Na niebie paliły się jeszcze długie szlaki czerwone i złote, a on w tych światłościach leciał ku stronom kochanym. Zaszumiały mu w uszach lasy sosnowe, zabełkotały rzeki rodzinne. Widzi wszystko, jak było. Wszystko go pyta: „Pamiętasz?”. On pamięta! A zresztą widzi: pola przestronne, miedze, łąki, lasy i wioski. Noc już! O tej porze już zwykle jego latarnia rozświecała ciemności morskie — ale teraz on jest we wsi rodzinnej. Stara głowa pochyla się na piersi i śni. Obrazy przesuwają się przed jego oczyma szybko i trochę bezładnie. Nie widzi domu rodzinnego, bo starła go wojna, nie widzi ojca ani matki, bo go odumarli dzieckiem; ale zresztą wieś, jakby ją wczoraj opuścił: szereg chałup ze światełkami w oknach, grobla, młyn, dwa stawy podane ku sobie i brzmiące całą noc chórami żab. Niegdyś w tej swojej wiosce stał nocą na widecie, teraz przeszłość ta podstawia się nagle w szeregu widzeń. Oto znowu jest ułanem i stoi na widecie: z dala karczma pogląda płonącymi oczyma i brzmi, i śpiewa, i huczy wśród ciszy nocnej tupotaniem, głosami skrzypiec i basetli. „U-ha! U-ha!” To ułany krzeszą ognia podkówkami, a jemu tam nudno samemu na koniu! Godziny wloką się leniwo, wreszcie światła gasną; teraz, jak okiem sięgnąć, mgła i mgła nieprzejrzana: opar widocznie podnosi się z łąk i obejmuje świat cały białawym tumanem. Rzekłbyś: zupełnie ocean. Ale to łąki: rychło czekać, jak derkacz ozwie się w ciemności i bąki zahuczą po trzcinach. Noc jest spokojna i chłodna, prawdziwie polska noc! W oddali bór sosnowy szumi bez wiatru… Jak fala morska. Wkrótce świtanie wschód ubieli: jakoż i kury pieją już w zapłociach. Jeden drugiemu podaje głos z chaty do chaty; wraz i żurawie krzyczą już gdzieś z wysoka. Ułanowi jakoś rześko, zdrowo. Coś tam gadali o jutrzejszej bitwie. Hej! To i pójdzie, jak pójdą inni z krzykiem i furkotaniem chorągiewek. Młoda krew gra jak trąbka, choć powiew nocny ją chłodzi. Ale już świta, świta! Noc blednie: z cienia wychylają się lasy, zarośla, szereg chałup, młyn, topole. Studnie skrzypią, jakby blaszana chorągiewka na wieży. Jaka ta ziemia kochana, śliczna w różowych blaskach jutrzni! Oj, jedyna, jedyna! 43Cicho! Czujna wideta słyszy, że się ktoś zbliża. Zapewne idą zluzować warty. 44Nagle jakiś głos rozlega się nad Skawińskim: 45— Hej, stary! Wstawajcie. Co to wam? 46Stary otwiera oczy i patrzy ze zdziwieniem na stojącego przed sobą człowieka. Resztki snu widzeń walczą w jego głowie z rzeczywistością. Wreszcie widzenia bledną i nikną. Przed nim stoi Johns, strażnik portowy. 47— Co to? — pyta Johns — Chorzyście? 48— Nie. 49Bezdomność, Upadek— Nie zapaliliście latarni. Pójdziecie precz ze służby. Łódź z San–Geromo rozbiła się na mieliźnie, szczęściem, nikt nie utonął; inaczej poszlibyście pod sąd. Siadajcie ze mną, resztę usłyszycie w konsulacie. 50Stary pobladł: istotnie nie zapalił tej nocy latarni. 51W kilka dni później widziano Skawińskiego na pokładzie statku idącego z Aspinwall do New Yorku. Biedak stracił posadę. Otwierały się przed nim nowe drogi tułactwa; wiatr porywał znowu ten liść, by nim rzucać po lądach i morzach, by się nad nim znęcać do woli. Toteż stary przez te kilka dni posunął się bardzo i pochylił; oczy miał tylko błyszczące. Na nowe zaś drogi życia miał także na piersiach swoją książkę, którą od czasu do czasu przyciskał ręką, jakby w obawie, by mu i ona nie zginęła…
Test czytania ze zrozumieniem – kl. INa wprost moich oczu był otwór obserwacyjny do jakiegoś pomieszczenia, w którym zapaliło się światło. Rozpoznałem wnętrze biblioteki dworskiej. Chciałem głośno krzyknąć. Natężyłem struny głosowe, ale knebel w ustach zagłuszył mój jęk. O mało się nie udusiłem, usiłując biblioteki wszedł w towarzystwie Bigosa mój wróg, a chyba i główny sprawca tajemniczych wydarzeń we dworze. Zobaczyłem... Waldemara Baturę. Człowieka, który zajmował się ciemnymi interesami, handlował dziełami więc potwierdziły się moje podejrzenia: Batura interesował się naszym dworem.„To on jest tym nieuchwytnym «duchem» – pomyślałem. – Gdyby wiedział, że jestem we dworze, przenigdy nie ośmieliłby się tu przyjść. Jeśli przyszedł, to znaczy, że wie, iż mnie tu nie ma, siedzę uwięziony w tajnym korytarzu. A więc to on mnie uwięził.”Przez otwór obserwacyjny z wściekłością śledziłem każdy jego ruch. Słyszałem też każde miał pod pachą gruby notatnik, w rękach trzymał taśmę mierniczą, którą powoli Szkoda, że nie zastałem kustosza – powiedział do Bigosa. – Słyszałem, że to niezwykle sympatyczny człowiek. - A tak – bez przekonania zgodził się Bigos. – Sympatyczny, choć trochę dziwak. Myślę, że lada chwila się zjawi. Był tutaj, gdy szedłem na obiad. Ale nie zastałem go po powrocie. Jego samochód stoi w wozowni, to znaczy, że nigdzie nie wyjechał. Być może wyszedł na spacer. Proszę, niech pan usiądzie, panie inżynierze. Zaczekamy na usiadł na fotelu przy kominku i zapalił papierosa. A ja pomyślałem: „Batura inżynierem? Od kiedy?”- Jutro rano – ciągnął Batura – przyślę tutaj ekipę budowlaną. Z oględzin, które dokonałem, wynika, że w sali balowej pęknięte są fundamenty. To niewielka robota naprawcza, ale niestety, konieczna. Jeśli nie wykonamy jej natychmiast, cały dwór może się Tak? – zdumiał się Bigos. – Nie znam się na tym zupełnie. Ale skoro pan, fachowiec w tej dziedzinie, stwierdza konieczność szybkiej naprawy...- Tak. Stwierdzam konieczność – kiwnął głową Batura. – Robota zresztą nie potrwa długo. Najwyżej na jeden dzień wyłączymy salę balową. Przecież państwu na razie ta sala nie jest potrzebna?- Ach, o tym musi zdecydować pan kustosz – powiedział Bigos. – Trzeba bowiem panu wiedzieć, panie inżynierze, że nasz kustosz jest człowiekiem bardzo wrażliwym. Byłby bardzo oburzony, gdyby się dowiedział, że podjęliśmy decyzję bez jego wiedzy. To człowiek, który chce zrobić karierę administracyjną. A jeśli pan kustosz się nie zjawi? -Czemu miałby się nie zjawić? Przecież on poszedł tylko na spacer...Do biblioteki wkroczyła panna Wierzchoń. Była w palcie, w ręku miała podróżną torbę. A więc przed chwilą przyjechała z Łodzi. -I co? Czego się dowiedziałaś? Kto wynajmował pokoje? – Bigos zasypał ją ruch ręką, nakazując mu milczenie. I znacząco wskazała oczami przedstawił jej go:-To jest pan magister inżynier Jan Pakuła, architekt z powiatu. Przed dwoma miesiącami nieboszczyk Czerski zwrócił się do Wydziału Architektury z prośbą o naprawę fundamentów w sali balowej. I pan inżynier przyjechał, aby obejrzeć fundamenty. Zdecydował, że konieczna jest natychmiastowa naprawa, gdyż w przeciwnym razie cały budynek się można powiedzieć, aby pan był szybki w działaniu – stwierdziła panna Wierzchoń. – dwa miesiące minęły, zanim pan tu zerwał się z fotela i głośno cmoknął jej pozwoli, że pomogę zdjąć palto. Tu w bibliotece jest bardzo ciepło. A jeśli chodzi o sprawę tych dwóch miesięcy, to pragnę pani wyjaśnić, że wówczas dwór był własnością prywatną. Obowiązkiem Czerskiego było kłopotać się o naprawę własnego, zabytkowego obiektu. Teraz sytuacja uległa zmianie. Dwór stał się własnością państwa, będzie tutaj muzeum, więc oczywiście przyjechałem, aby sprawę zbadać na miejscu. Zbigniew Nienacki Niesamowity dwór1. Dlaczego bohater nie mógł krzyknąć? (0 – 1)........................................2. Jakie pomieszczenie obserwował? (0 – 1)........................................3. Wypisz bohaterów (0 – 2)........................................4. Czym zajmował się Batura? (0 – 2)........................................5. Kto i gdzie uwięził bohatera? (0 – 2)........................................6. Za kogo podawał się Batura? (0 – 2)........................................7. Co wiadomo o kustoszu? (0 – 2)........................................8. Dlaczego Bigos sądzi, że kustosz niedługo wróci? (0 – 2)........................................9. Po co ma przyjechać ekipa budowlana? (0 – 1)........................................10. Dlaczego trzeba natychmiast przeprowadzić remont? (0 – 1)........................................11. Skąd wiadomo, że pani Wierzchoń wróciła z podróży? (0 – 1)........................................12. Dlaczego mgr inż. Pakuła zjawił się w dworze dopiero po dwóch miesiącach? (0 – 2)........................................13. Co będzie w dworze? (0 – 1)........................................14. Wyjaśnij, co to jest muzeum? (0 – 2) ........................................15. Napisz plan przeczytanego fragmentu (0 – 3)........................................16. Odmień przez przypadki ( i mn.) wyraz muzeum (0 – 2)
Liczba wyników dla zapytania 'klasa 7 czytanie ze zrozumieniem': 10000+ Poszukaj odpowiedzi na pytanie (klasa 1) Testwg Paniolusiaklikankowo Klasa 1 Polski czytanie czytanie ze zrozumieniem czytamy zdania z dwuznakami Porządkowaniewg Paniolusiaklikankowo Klasa 1 Polski czytanie czytanie ze zrozumieniem dwuznaki Pytania do tekstu Testwg Autyzmsorw Czytanie ze zrozumieniem czytamy zdania z h i ch (klasa1) Porządkowaniewg Paniolusiaklikankowo Klasa 1 Polski czytanie czytanie ze zrozumieniem dwuznaki Przygody Tymona Samolotwg Magdalena1goryl Klasa 4 Czytanie ze zrozumieniem Rewalidacja Zimowy spacer (klasa1) czytanie ze zrozumieniem Ustawianie w kolejnościwg Paniolusiaklikankowo Klasa 1 Polski czytanie ze zrozumieniem kolejność wydarzeń Zdania pojedyncze i złożone - rozsypanka wyrazowa Porządkowaniewg Thepestka Klasa 4 Klasa 5 Klasa 6 Polski czytanie ze zrozumieniem Czytanie ze zrozumieniem- ó Brakujące słowowg Specsp375 Klasa 1 Klasa 2 Klasa 3 Czytanie ze zrozumieniem Testwg Kamilakwapisz Klasa 2 Pytania do tekstu 2 Testwg Autyzmsorw Czytanie ze zrozumieniem Czytanie ze zrozumieniem - wiosna Testwg Kutmonika1 Czytanie ze zrozumieniem Testwg Ankonieczna Klasa 1 CZYTANIE ZE ZROZUMIENIEM Prawda czy fałszwg Annastaniszewsk1 Zerówka Klasa 1 Klasa 2 Klasa 3 Prawda/ fałsz/brak informacji - do tekstu Sortowanie według grupwg Thepestka czytanie ze zrozumieniem Gdzie? O rety! Krety!wg Autyzmsorw Rozwijanie komunikacji Czytanie ze zrozumieniem Czytanie ze zrozumieniem ;-) Testwg Magdaskrycka czytanie ze zrozumieniem Brakujące słowowg Malgorzata277 Klasa 2 Klasa 3 Klasa 4 Klasa 5 Klasa 6 logopedia Przygotowywanie herbaty Brakujące słowowg Autyzmsorw Rozwijanie komunikacji Czytanie ze zrozumieniem Jedzenie Czytanie ze zrozumieniem obiad Testwg Kutmonika1 logopedia Prawda czy fałsz - święta Prawda czy fałszwg Autyzmsorw Rozwijanie komunikacji Czytanie ze zrozumieniem Pytania do tekstu 3 Testwg Autyzmsorw Czytanie ze zrozumieniem Uzupełnij zdania - biologia kl. 5 (dział: Wirusy, bakterie, protisty i grzyby) Brakujące słowowg Thepestka Klasa 5 Biologia czytanie ze zrozumieniem CZYTANIE ZE ZROZUMIENIEM Prawda czy fałszwg Aleksakrupa Klasa 1 Polski Czytanie ze zrozumieniem Czytanie ze zrozumieniem - głoska r. Brakujące słowowg Kucalak88 Klasa 3 Klasa 4 Klasa 5 Klasa 6 Klasa 7 Klasa 8 Logopedia Polski Czytanie ze zrozumieniem KOLEGA JAGUSI Testwg Kondziormarta Klasa 4 Polski terapia pedagogiczna Obiad - czytanie ze zrozumieniem Testwg Beaszy Klasa 1 Klasa 2 Klasa 3 Polski Terapia pedagogiczna Czytanie ze zrozumieniem - wiosna Testwg Betinka1975 Czytanie ze zrozumieniem - wiosna Testwg Monadomanska Czytanie ze zrozumieniem. Testwg Katarzyna735 Klasa 1 Polski Czytanie ze zrozumieniem Testwg Akruczynska Klasa 1 Polski Czytanie ze zrozumieniem - GAZETA (analiza) Teleturniejwg Wojenkaag Klasa 6 Klasa 7 Rewalidacja TEKST - Czytanie ze zrozumieniem Testwg Rabman Czytanie ze zrozumieniem- GAZETA Teleturniejwg Annapikos Klasa 6 Polski Czytanie ze zrozumieniem "Obiad" Testwg Izasuszek78 Klasa 1 Klasa 2 Polski Pytania do fragmentu tekstu M. Musierowicz "Małomówny i rodzina" klasa 5 Testwg Thepestka Klasa 5 Klasa 6 Polski czytanie ze zrozumieniem Zajęcia Korekcyjno-kompensacyjne Czytanie ze zrozumieniem rz-ż Testwg Kondziormarta Klasa 5 terapia pedagogiczna Czytanie ze zrozumieniem Rysunek z opisamiwg Monikarychert Klasa 1 Czytanie ze zrozumieniem-wtorek Testwg Sekretariat4 Klasa 2 Czytanie ze zrozumieniem Testwg Wiolka36 Klasa 2 Polski Czytanie ze zrozumieniem Odkryj kartywg Stowarzyszeniem Klasa 3 Klasa 4 Polski Krynica - czytanie ze zrozumieniem Brakujące słowowg Thepestka Klasa 4 Klasa 5 Polski czytanie ze zrozumieniem Zajęcia Korekcyjno-kompensacyjne Wielkanoc - czytanie ze zrozumieniem Testwg Askon Ułóż logiczne zdania z rozsypanki Podziel na kategoriewg Autyzmsorw edukacja specjalna Zerówka Klasa 1 Klasa 2 Klasa 3 Klasa 4 Logopedia Polski Rozwijanie komunikacji czasowniki Czytanie Czytanie ze zrozumieniem Brakujące wyrazy z "ó" niewymiennym Brakujące słowowg Thepestka Klasa 4 Klasa 5 Klasa 6 Polski czytanie ze zrozumieniem Zajęcia Korekcyjno-kompensacyjne Czytanie ze zrozumieniem Testwg Klaudia10 Klasa 6 Polski Czytanie ze zrozumieniem KOLEGA JAGUSI Teleturniejwg Kazajana77 Klasa 4 Klasa 5 Polski zajęcia korekcyjno - kompensacyjne czytanie ze zrozumieniem kl 1 Testwg Lamiareno777 Klasa 1 Terapia Dom - czytanie ze zrozumieniem Brakujące słowowg Aniaterapeuta logopedia Czytanie ze zrozumieniem - Wiosna Testwg Marikamakowska7 Klasa 4 CZYTANIE ZE ZROZUMIENIEM Teleturniejwg Szkoladavinci przeczytaj zdanie i odpowiedz na pytanie Testwg Autyzmsorw edukacja specjalna Zerówka Klasa 1 Klasa 2 Klasa 3 Klasa 4 Logopedia Polski Rozwijanie komunikacji czasowniki Czytanie Czytanie ze zrozumieniem Jedzenie Czytanie ze zrozumieniem Brakujące słowowg Elanowakpoczta Klasa 1 Czytanie ze zrozumieniem Brakujące słowowg Kasiaw74 Klasa 1 Polski Biblia - czytanie ze zrozumieniem Testwg Panizpolaka Klasa 6 Polski Czytanie ze zrozumieniem Testwg Toczynska Klasa 1 Polski Czytanie ze zrozumieniem Brakujące słowowg Jeczmien Zerówka Polski Czytanie ze zrozumieniem Brakujące słowowg Panibella Klasa 1 Czytanie ze zrozumieniem Testwg Zyche Klasa 4 Klasa 5 Klasa 6 Polski Czytanie ze zrozumieniem Brakujące słowowg Wojenkaag Klasa 4 Klasa 5 Klasa 6 Rewalidacja Czytanie ze zrozumieniem Teleturniejwg 5monika5 Klasa 2
Zestaw: "Opowieść o tułaczce, tęsknocie i poszukiwaniu własnego miejsca ? H. Sienkiewicz ,,Latarnik?" 0. Która z podanych nowel nie została napisana przez Sienkiewicza:,,Janko muzykant?,,Antek?,,Sachem?1. Z podtytułu utworu dowiadujemy się:o czasie i miejscu akcji dziełao pochodzeniu głównego bohaterao tym, że autor wykorzystał w swym dziele prawdziwą historię2. Akcja ,,Latarnika" toczy się pod koniec XIX wieku w:AspinwallArkansasHawanie3. Dlaczego bohater otrzymał posadę latarnika?:konsul był przekonany o jego wielkiej sile fizycznej i wytrzymałościnikt inny nie chciał przyjąć tej posadyprzekonał konsula pokazując mu swoje ordery za waleczną służbę4. Skawiński nie brał udziału w:węgierskiej Wiośnie Ludówpowstaniu styczniowympowstaniu listopadowym5. Dotychczasowe życie bohatera było:wyjątkowo burzliwe i dramatycznepozbawione sensupoświęcone w całości służbie żołnierskiej6. Skawiński nie pracował jako:harpunnik na wielorybnikuposzukiwacz diamentówmyśliwy7. Bohater uważał że źródłem jego tułaczego losu jest:jego własna nieudolnośćprześladowanie przez zły losprześladowanie przez dawnych wspólników8. Wobec spotykających go ciągłych nieszczęść Skawiński przyjął postawę:zupełnej rezygnacjideterminacji do walki i znalezienia własnego miejsca na zieminieustannej podejrzliwości9. Przez całe życie bohatera męczyło także poczucie:wielkiej tęsknoty i nostalgiibraku zaufania do innych ludzisamotności10. Po przyjęciu pracy latarnika Skawiński:nie potrafił poradzić sobie z odizolowaniem od światazaczął obawiać się zbliżającej się śmiercipoczuł się wreszcie szczęśliwy i bezpieczny11. Przesyłkę z książkami latarnik zawdzięcza:strażnikowi Johnsowipolskiemu Towarzystwu z Nowego Jorkurodzinie z Polski12. Podczas snu, latarnik ma wizję:rodzinnej wsi w otoczeniu bujnej przyrodysiebie samego jako żołnierza, przygotowującego się do bitwyukochanej, którą pozostawił w kraju13. Pierwowzorem Skawińskiego był:polski korespondent i dziennikarz J. Horainpolski emigrant Siellawa, który w podobny sposób stracił pracę latarnikapolski emigrant, który otruł się po przeczytaniu ,,Pana Tadeusza?14. Czytanie ,,Pana Tadeusza" wzbudziło w bohaterze:miłość do ojczyzny i poczucie przynależności narodowejżal za tym wszystkim, co utracił w ciągu życiapostanowienie powrotu do kraju15. Bohater uosabia los:weterana wojennegokażdego emigranta ? tułaczaczłowieka ściganego przez pech16. Do dziejów jakiej mitycznej postaci można porównać życie Skawińskiego?:wędrowca: Odyseuszamarzyciela: IkaraTezeusza17. Czym stał się dla bohatera tekst dzieła Mickiewicza?przekleństwem, wypędzającym go z jego nowego ,,domu?ukojeniem jego lękównamiastką prawdziwej Ojczyzny18. Akcja noweli skupia się wokół:kilku, przeplatających się wątkówjednego wydarzenia (osoby, przedmiotu), kluczowego dla znaczenia utworupunktu kulminacyjnego utworu19. Nowela Sienkiewicza ma wymowę:patriotycznąpoetyckąpouczającą Publikacje nauczycieli Logowanie i rejestracja Czy wiesz, że... Rodzaje szkół Kontakt Wiadomości Reklama Dodaj szkołę Nauka
Katalog Iwona Radoń, 2014-11-14IzdebnikJęzyk polski, Sprawdziany i testy„Latarnik” - Sprawdzian z lektury „Latarnik” - Sprawdzian z lektury 1. Rozstrzygnij, które z poniższych twierdzeń jest prawdą, a które fałszem (Wpisz przy każdym z twierdzeń: P-prawda, F-fałsz) - Autorem „Latarnika” jest H. Sienkiewicz..... -„Latarnik” jest przykładem gatunku literackiego zwanego nowelą.... -Cechą gatunkową noweli jest wielowątkowość.... -Głównym bohaterem „Latarnika” jest Skawiński, człowiek narodowości hiszpańskiej.... -Skawiński traci pracę, ponieważ zaczytawszy się w „Balladynie” J. Słowackiego zapomina zapalić latarnię morską.... -Akcja utworu rozgrywa się w latach 70 XIX wieku, natomiast czas fabuły obejmuje czterdzieści lat z życia Skawińskiego.... -W dziewiętnastym wieku Polska znajduje się pod rozbiorami i nie istnieje na mapach świata.... -Skawiński musiał wyemigrować z ojczyzny po upadku powstania listopadowego..... -Miejscem akcji „Latarnika” jest wysepka w pobliżu portu Aspinwall w północnej części Morza Bałtyckiego.... 2. Skawiński to przykład „wiecznego tułacza”, wytłumacz dosłowny i metaforyczny sens tego określenia (pamiętaj o skomplikowanych losach życiowych bohatera). ........................................................................................................................ 3. (Zadanie na celujący) Mówiąc o swoim pechu życiowym, Skawiński „ukazywał tajemniczo na Gwiazdę Polarną i odpowiadał, że to idzie stamtąd...”. Napisz jak należy interpretować słowa bohatera. ........................................................................................................................ Uwaga! Wszystkie materiały opublikowane na stronach są chronione prawem autorskim, publikowanie bez pisemnej zgody firmy Edgard zabronione.
latarnik test czytania ze zrozumieniem